Nie samą maturą licealista żyje…

Zamiast komentarza zamieszczamy treść podziękowania tegorocznych maturzystów. 

 Nic dodać, nic ująć ! 

  Szanowna Dyrekcjo, Nauczyciele, Wychowawcy, Trenerzy i Rodzice.  

 Wielkimi krokami zbliża się koniec naszej przygody w szkole średniej. Nim jednak ruszymy w dorosłość, chcemy złożyć Wam podziękowania za czas i trud włożony w edukację i wychowanie. 

Pytają nas: “jak to jest być maturzystą, dobrze?” (okej, nikt nie pyta, ale cicho, bo stracimy puentę). W każdym razie, pytają nas o to, spodziewając się prostej odpowiedzi. 

Jednak naszym zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo, że niedobrze. W końcu wszyscy, przez całe nasze życie, chodzimy po lodzie i raz po raz zaliczamy efektowną glebę. Nie ma różnicy w tym czy ma się lat sześć i pozornie zero trosk, czy lat osiemnaście i “Och, Ach Najważniejszy Egzamin Twojego Życia Umrzesz Jak Go Nie Zdasz” na karku.  

Ogólnie to wszyscy wiemy, że życie jest beznadziejne, ale ma też swoje małe promyki słońca — na przykład Szanownych Nauczycieli, Wychowawców, Dyrekcję, Rodziców, Koleżanki i Kolegów.  

Dziś pragniemy złożyć im najserdeczniejsze, płynące prosto z głębi serca i absolutnie stuprocentowo szczere podziękowania. A jak ktoś zwątpi w ich autentyczność, to nie dostanie tortu. 

Najpierw pragniemy podziękować Szanownej Dyrekcji, bez której w ogóle nie byłoby tej szkoły. Organizacja życia szkolnego, sprawowanie pieczy nad wszystkim i eee zapewne mnóstwo innych Super Ważnych Obowiązków, Od Których Zależy Życie Ludzkości — to wszystko Wasza zasługa. Jesteście kimś, kto mimo dystansu jaki nadaje tytuł dyrektora, potrafi wyjść z Bardzo Prestiżowego Gabinetu Pana i Władcy, przejść się pomiędzy nami Prostym Ludem i nawiązać nić porozumienia. Jesteście kimś, kto naprawdę dba o nasze dobro i nie zawaha się zająć każdym problemem, bez znaczenia czy małym, czy dużym, od ministerstwa, kuratorium czy uczniów. 

Wasza postawa nie mówi “jesteś tylko statystyką”, a bardziej coś w stylu “no słuchaj, tu mamy wytyczne ministerstwa, nie są fajne – wiem, ale zrobimy wszystko, żebyście się nie pozabijali po drodze” i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. 

Pragniemy również podziękować nauczycielom — zwłaszcza tym, którzy zrezygnowali z wieczoru w domowym zaciszu, by móc się tu zjawić. Dziękujemy przede wszystkim za to, że jesteście ludźmi. Ludźmi, którzy pragną zrozumieć problemy młodego człowieka. Bo czasem, gdy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które, by tak rzec, pomaga nam się rozwijać. My mieliśmy szczęście, ponieważ znaleźliśmy je u Was, w miejscu, w którym nawet nie próbowaliśmy szukać — w pojedynczym uśmiechu, gdzieś pomiędzy wierszami (a było ich sporo, serio) czy w powtarzanym po raz setny “a Wy to nic, tylko ciągle jęczycie na te lektury” i następnie dopowiedzianym: “Nie dziwię się Wam, Mickiewicz jak zwykle przedawkował patetyzm oraz kreację bohatera opartą na motywie… “nikt mnie nie rozumie chlip””. 

Zrozumienie znaleźliśmy też w ironicznej czci ku soczystym procentom na maturze, które powiedzą nam jak dobrze opanowaliśmy umiejętność obliczenia długości cięciwy okręgu wpisanego w trójkąt przecinający się z parabolą, gdzie x równa się sinus alfa cotangensa beta, co jest totalnie nieprzydatne w życiu, no ale okej, CKE każe, to robimy. 

And English teachers couldn’t agree more with us, could they? They always say that comparising to the sweetest and most precious knowledge of English, other subjects are like snow – here it is, oh and now it’s gone, meanwhile English is eternal and always useful, even in German. A dla tych których jeszcze czeka powtórka z angielskiego, to załączamy luźne tłumaczenie: A nauczyciele angielskiego nie mogliby się bardziej z nami zgodzić, prawda? Zawsze mówią że porównując do najsłodszej i najcenniejszej znajomości angielskiego, inne przedmioty są jak śnieg – są i o nie! już ich nie ma, podczas gdy angielski jest wieczny i zawsze przydatny, nawet w niemieckim. 

Dziękujemy również trenerom, bo to dzięki nim nasza szkoła jest taka wyjątkowa. To Wy pierwszego dnia wzięliście nas w ręce, młodych ludzi o różnych predyspozycjach i charakterach, przelewającą się zupę chaosu. Wzięliście nas w ręce i pozwoliliście odkrywać to, co wcześniej było głęboko ukryte. “Może nie jesteś dobry w tym czy tamtym, ale zawsze masz przed sobą setkę innych opcji, idź i posmakuj wszystkiego” – to mówią Wasze oczy każdego dnia i czasem to wszystko czego potrzebujemy, by uwierzyć, że nie jesteśmy…eee… przedziurawioną piłką albo coś nie wiemy, nie umiemy w tematyczne metafory.  

Dzięki Wam w pewnym momencie w-f przestał być koszmarem, a stał się jedną z przyjemniejszych lekcji. No, może nie gdy robimy dwudziestą czwartą deskę z rzędu i każda sekunda to osobna wieczność, ale nawet wtedy jakimś cudem potraficie złagodzić cierpienie żartem lub tym cudownym, tak wyczekiwanym stwierdzeniem “przerwa na wodę”. (A tak swoją drogą, mało kto w dzisiejszych czasach pamięta o prawidłowym nawodnieniu organizmu, dziękujemy, że nam przypominacie!). 

Ale najważniejsi na co dzień są dla nas oczywiście wychowawcy, którym chciało się jeździć z nami na biwaki i wycieczki albo chociaż o nich marzyć w dobie pandemii. Każdego dnia są dla nas nieocenionym, jak akcja reanimacja na lekcjach chemii wsparciem, kimś kto czasem zna nas lepiej niż my sami. Kimś, kto czeka na nas z otwartymi ramionami, nawet jeśli nasze są zamknięte. Przewodnikiem i zawodnikiem, bo jednocześnie prowadzili nas przez kolejne lata szkoły oraz stawali w bój z nastoletnim buntem pomnożonym razy dwadzieścia plus x w nawiasie. I zapewne moglibyśmy jeszcze tak długo, choć tak naprawdę żadne słowa nie opiszą naszej wdzięczności za wszystkie przeżyte wspólnie chwile. 

Aha, no i jeszcze Drodzy Rodzice, o których oczywiście nie zapomnieliśmy — od Was zaczęło się wszystko i na Was przemówienie skończymy.  

Ciężko jest spojrzeć za siebie i dostrzec trud włożony w nasze wychowanie, przyznać Wam rację, gdy czasem ją mieliście (ale tylko czasem) — moooże za jakieś 20 lat nam się to uda, zobaczymy. W każdym razie dziękujemy Wam za wszystkie dobre, pełne zrozumienia oraz złe, niemniej wzmacniające psychikę chwile. Dziękujemy za to, że dawaliście przykład i pomagaliście iść naprzód. Za to, że ocieraliście łzy, gdy pewnego dnia postanowiliśmy spojrzeć na życie, pełni planów i marzeń, a życie też na nas spojrzało i powiedziało “haha nie”. 

Ciężko jest dorastać i ciężko jest odchodzić, ale chyba jeszcze ciężej jest pozwolić komuś odejść. Osiemnaście lat temu, plus minus rok, wzięliście na siebie olbrzymią odpowiedzialność — za młodego człowieka, za wszystko czym był i czym dopiero miał się stać. Teraz musicie nam ją oddać i otworzyć drzwi — tylko tyle i aż tyle, bo nawet jeśli zaczniemy wracać, to po każdym powrocie znów będziecie musieli pozwolić nam odejść. I tak w kółko, i tak wciąż. Niedługo będziecie musieli patrzeć jak kończymy szkołę, wsiadamy w auto, tramwaj, na rower i spragnieni wolności dramatycznie odjeżdżamy ku zachodzącemu słońcu. I dziękujemy Wam, że zgadzacie się być na to gotowi, nawet jeśli Wasze serca nigdy nie będą. 

Eee no dobra za ckliwie się zrobiło, to może tak na koniec powiemy, że życzymy Wam wszystkim szczęścia, czymkolwiek ono dla Was jest — w końcu jedni chcą gonić za tęczą, a inni po prostu siedzieć w domku pośrodku niczego i jeść bułki z prawdziwym masłem 100% z mleka krów, którym puszczano do snu muzykę klasyczną i to też jest okej, my nie oceniamy.